Podbój Malty i okolic - czyli podziwianie uroków Poznania

           Witam was serdecznie moi drodzy czytelnicy po krótkiej przerwie od pisania. Ostatnimi czasy miałem intensywny okres w swoim życiu (nowa praca, poker, siłownia....) ale już powracam do Was z nowym postem z kategorii "podróże". 

Chciałbym opowiedzieć wam o mojej krótkiej podróży po okolicach Malty (nie państwa Malty, ale poznańskiej Malty ;) ). Jako, że jest niehandlowa niedziela i wszystko jest pozamykane, stwierdziłem, że wybiorę się na Spacero-bieganie po moich okolicach i przy okazji odkryje nowe miejsca w których jeszcze nie byłem. Za oknem cieplutko i słonecznie, więc koszulka na ramiączkach, krótkie spodenki, słuchawki i GO GO w podróż. Oczywiście na początku spacer w stronę malty oraz zahaczenie o siłownie pod chmurką :) Trzeba było się lekko spompować, by jakoś wyglądać wśród ludzi co nie ? ;)




Gdy dotarłem do końca jeziora maltańskiego, wyruszyłem ku nieznanemu, w głąb lasu....


Na początku od razu rzuciło mi się w oczy piękno nienaruszonej natury oraz niepowtarzalny zapach lasu. Chwilkę przystanąłem, by dobrze przyjrzeć się temu widokowi i ruszyłem dalej.

Dobiegłem do rozwidlenia dróg i nie wiedziałem w którą stronę się wybrać. Pomyślałem sobie, że jeżeli pójdę w stronę gdzie idą ludzie to nie czeka mnie żadna przygoda, dlatego poczekałem aż ktoś będzie przechodził. Na szczęście nie czekałem wieczności, bo jechał za mną rowerzysta, który skręcił w prawo, więc ja nie zastanawiając się dłużej pobiegłem w lewo. Po dosłownie 2 minutach ukazał się moim oczom bunkier do którego wszedłem. Niestety nie zrobiłem fotki i tego żałuję :( W środku było ciemno i pełno komarów no i oczywiście butelek po piwie i wódce :) 

Następnie dobiegłem do ruin starych domów. Tutaj już porobiłem kilka fotek, a to kilka z nich.




Najważniejsze w takich akcjach jest to, by uważać gdzie się stąpa i gdzie pcha głowę ;), bo łatwo można narobić sobie KUKU. Przed wejściem proponuję dokładnie się rozejrzeć i zbadać teren. W razie napotkania niebezpiecznych zwierząt, lepiej mieć w gotowości GRUBY DRĄGAL w ręce :)

Największą frajdę sprawiło mi odnalezienie tych miejsc na spontanie, kompletnie nie planując ścieżki podróży. Takie wyprawy są najlepsze i każdemu polecam wybrać się przed siebie tam gdzie nas nogi poniosą. Kto wie, co na nas czeka, może odnalezienie skarbu sprzed II wojny światowej, a może świętego Grala? Nie dowiemy się póki nie spróbujemy sami. No i do tego po drodze troszkę się poopalałem ;)

Na koniec pokaże wam jak mniej więcej wyglądała moja trasa wyprawy.



Pozdrawiam Wasz Don Wojdan

Komentarze

  1. po tym jak mój kumpel oberwał w Poznaniu tylko za to, że jest z Gdańska nieprędko się tam wybiorę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o kurde :/ no ja ci powiem, że jestem ze Szczecina, także jeszcze gorzej .... ale jakoś szacunek mam i nikt do mnie nie sapie.

      Usuń
  2. Zawsze jak patrzę na ruiny starych domów zastanawiam się, kto w nich żył, ile pokoleń minęło. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Często wyprawy w nieznane przynoszą niemałe zaskoczenie, ale takie pozytywne i satysfakcję, zwłaszcza jeśli możemy obejrzeć ciekawe miejsca. Najważniejsze, to nie siedzieć w jednym miejscu, zwiedzać, podróżować, odkrywać nowe zakątki, ale także oglądać po raz kolejny te same, bo za każdym razem zobaczymy coś nowego. Mnie np. zachwyca ciągle piękno przyrody, a moimi ukochanymi miastami, do których chętnie powracam są Gdańsk i Wrocław :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też lubię takie aktywne wycieczki :) Nie dość, że jest na sportowo to jeszcze można trafić na ciekawe miejsca :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty